D a g a

Zanim napiszę trochę o sobie, wytłumaczę skąd wzięła się nazwa “deesde”… Wiele osób dopatruje się tu słowa w obcym języku, a jest to po prostu zapis fonetyczny moich inicjałów (D.S.-D.). Ot, cała tajemnica 😉

Daga, nie znoszę jak się ktoś do mnie zwraca “Dagmara”, a jednocześnie przedstawiając się, nie potrafię powiedzieć “Daga”.

Rocznik ’86, pod koniec 2014 zostałam po raz pierwszy mamą, a 7 lat później po raz drugi. 

W wieku 35-36 lat zaczęłam pić kawę. I na tą chwilę nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez niej 😀

Nie piję (i nigdy nie piłam) alkoholu. Jestem jedyną taką osobą w całej mojej rodzinie (również ze strony męża 😉 ) Mam za to inny zły nawyk – klnę jak szewc (ale nie martw się, na sesjach nie używam brzydkich słów 😉 ).

Mam mnóstwo siwych włosów i nigdy ich nie farbowałam.

WWO. Nie potrafię obejrzeć programów typu “Mój nowy dom” bez łez. Nie oglądam horrorów. Gdy bliska osoba opowiada mi o swoich problemach w pracy, choć ona sama ma podejście “nie ta praca to inna, dam sobie radę”, ja mimo wszystko się stresuję 🙁 Pracując na swój własny rachunek, gram w otwarte karty, traktuje innych tak, jak sama chciałabym być traktowana, unikam niedopowiedzeń. Pamiętam gdy pewnego popołudnia wykonałam sesję i tego samego dnia chciałam wysłać klientom zdjęcia do wyboru. Siedziałam o 23 przed komputerem, gdy zobaczył to mój mąż zapytał dlaczego to robię o tej porze, skoro w regulaminie mam na to 3 dni? Otóż, ja kocham moją pracę <3 I gdy tylko fizycznie wszystko jest możliwe, działam bardzo szybko.

Nie potrafię gotować, tak totalnie nic! Choć chciałabym by było inaczej. 

Uwielbiam czytać, ale odkąd zostałam mamą, czasu na ten rodzaj przyjemności mam niewiele.

Uwielbiam sprzątać, choć w domu mam wiecznie bałagan. Priorytetem jest dla mnie praca, by jak najszybciej oddać zdjęcia. Dlatego w większości przypadków (gdy nie wyskakują po drodze żadne nieprzewidziane sytuacje), moi klienci wersję cyfrową zdjęć mają gotową w ciągu 7 dni (na odbitki lub inne foto produkty niestety trzeba poczekać czasami nawet i 3 tygodnie).

Przez 7 lat mieszkałam we Francji. Początkowo były to praktyki zawodowe, które póżniej przerodziły się w pracę. Z tamtego okresu, najmilszym czasem są lata 2007-2011 spędzone w przepięknym malutkim średniowiecznym miasteczku Yvoire, położonym nad jeziorem Leman, blisko Genewy. To tam, poznałam mojego męża. To tam byłam nianią 2 cudownych chłopców, którzy wnieśli moje życie na inny poziom.

Od 2014 mieszkam w rodzinnym Wągrowcu. Gdy moja córka miała 1,5 roku otworzyłam działalność fotograficzną, nie wiedząc kompletnie NIC o przesłonie, ISO, obsłudze Photoshopa, o marketingu nie wspominając.    

Nie znoszę dostawać prezentów, uwielbiam je dawać. Cieszą mnie małe rzeczy, drobne gesty. Sto razy bardziej ucieszy mnie groszek (uwielbiam!) z czyjegoś ogrodu, własnej roboty wypiek, bukiet polnych kwiatów niż bombonierka z marketu. Lubię jesienne i zimowe wieczory pod kocem z ciepłą herbatą w ręku, samotne spacery z psem i słuchawkami i podcastem w uszach. Posiłki na dworze latem z moją rodzinką. Czereśnie z ogrodu. Planszówki. Placek drożdżowy i murzynek mojej mamy. A każda niedziela to dla mnie rodzinny obiad i gra w kanastę.

Lubię gadać i lubię słuchać. Lubię ludzi. Z tymi poznanymi na sesjach, zdarza mi się widywać prywatnie. Nie znoszę kłamstw. Nie ma dla mnie tematów tabu.Według mnie każda ludzka historia jest wyjątkowa, choć nie zawsze usłana różami. Wszystkie poznane na mojej fotograficznej ścieżce osoby są najpiękniejszym aspektem mojej pracy!